Trochę niespodziewanie zaczął mi się właśnie miesiąc poza domem. Wiem, że dopiero się zaczyna, bo ciągle męczy mnie jetlag, jest szósta rano.
Pierwszy raz w Indiach, albo pokochasz albo znienawidzisz, tak mówią. Czuję się dziwnie, jakbym tu był i niebył. Nie tak wyobrażałem sobie moją pierwszą podróż tutaj - w ramach pracy, schowany w biurze albo hotelu w centrum miasta. Obiecuję sobie, że liznę jeszcze prawdziwych Indii przed wyjazdem, choć mam tylko kilka dni i dużo pracy. Póki co korzystam z pozytywnych aspektów wyjazdu - towarzystwa Hindusów których rozumiem. Próbuję od nich dowiedzieć się czegoś o kraju.
Moje pierwsze wrażenie podobne jak w Armenii - inny świat. Ciepłe, stęchłe, zanieczyszczone powietrze, głośno. Zamiast kwieciście opowiadać, wypunktuję kilka ciekawostek:
- Nikt mi o tym nie powiedział, ale wszędzie pełno ochrony i bramek - wykrywaczy metalu. Bo w Indiach zdarzają się ataki terrorystyczne. A po każdym nowe bramki wynurzają się spod ziemi jak grzyby po deszczu. Jest więc bramka żeby wejść przed galerię handlową (!) i bramka żeby wejść do środka. Bramka na lotnisku między kontrolą paszportową a celną. Nie wygląda na to, żeby był z nich jakiś pożytek. Ludzie przechodzą, bramki piszczą, kontrola odhaczona, nikt nie zwraca uwagi.
- Piip, piip (?), tak śpiewają tu ptaki, stalowe na kołach. W Indiach nie obowiązuje żadne prawo, zwłaszcza ruchu drogowego. Wychodzę na balkon i słyszę ciągłe trąbienie w trzy-sekundowych odstępach. Bo klakson, podobnie jak miganie długimi światłami, jest głównym narzędziem wymuszania pierwszeństwa zwanego tu pewnie zmianą pasa. Pasów zresztą nie ma, na drodze jedzie tylu ile się zmieści. W samochodach też najczęściej nie ma pasów. Jak się poszczęści to są, ale nie chcą się zapiąć.
- Każdego wieczora z garażów Amazonu wyjeżdżają setki taksówek odwożących ludzi do domu. Niesamowite jak ważną rolę odgrywa tu taksówka. W garażu, jak wszędzie, ochrona. Panowie sprawdzają każdy wyjeżdżający samochód i upewniają się, że ostatnia osoba która dotrze nim do domu nie jest kobietą. Innymi słowy, nie chcą żeby kobieta została sama z kierowcą. Jeśli na to wygląda, wsiądą i pojadą razem z resztą pasażerów.
- Każdy dzień to walka z własnymi nawykami. Bo nie wolno pić wody z kranu, żeby nie zachorować. Więc nie wolno jeść sałatek, bo warzywa płuka się wodą. Ogólnie od rzeczy nieugotowanych lepiej trzymać się z daleka. Mycie zębów też pewnie lepiej wodą z butelki. Drinków się nie pije bo lód to przecież woda... Ciężko się kontrolować, jeśli całe życie nie zastanawiało się nad takimi rzeczami. Prawda jest zresztą taka, że wody z kranu uniknąć się nie da, bo przecież herbatę pije się w szklance, a kto wie czym ją myli. Na razie trzymam się zdrowo, jeszcze kilka dni, puk puk.
- W biurze jak w biurze, informatycy przy pracy. Zauważyłem, że dużo ludzi człapie bez butów. I bardzo dużo kobiet. Przykładowo, team zajmujący się naszymi płatnościami to siedmiu programistów w tym cztery dziewczyny. A u mnie w Stanach na czterdziestu programistów kobiet zero.
- Ciąg dalszy nastąpi...
Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem troski Amazona o swoje pracownice. Oczywiście, idealnie by było, gdyby takie środki ostrożności w ogóle nie były potrzebne, nie mniej jednak jestem mile zaskoczona.
OdpowiedzUsuńZdjęęęęęęciaaaa!!! ;]
OdpowiedzUsuńWitaj, wlasnie zaczalem czytac twoje wpisy i czy ty w ciagu roku jak zaczelas pracowac w google zmienilas pracodawce na Amazon? Mozesz napisac cos wiecej o tej decyzji i opisac co teraz robisz?
OdpowiedzUsuńNie, po prostu ten blog ma dwóch autorów. Pawel pracuje dla Amazon, ja dla Google
Usuń